aaa4
Dołączył: 06 Wrz 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 13:20, 27 Wrz 2018 Temat postu: vacu well warszawa |
|
|
Ali Baba i czterdziestu rozbojnikow [w:] Basnie z 1001 nocy
Farida az rozbolaly oczy od wpatrywania sie w ciemnosc, ale Smolipaluch nie wracal. Czasem chlopcu wydawalo sie, ze dostrzega miedzy galeziami jego pokryta bliznami twarz. Czasem znow mial wrazenie, ze slyszy na suchym listowiu jego ciche kroki, ale za kazdym razem bylo to tylko zludzenie. Farid byl przyzwyczajony do wsluchiwania sie w nocna cisze. Nie zdolalby policzyc nocy, ktore przepedzil w taki sposob, uczac sie bardziej ufac swoim uszom niz oczom. Wtedy, w tym innym zyciu, kiedy swiat wokol niego nie byl zielony, lecz zolto-brazowy, oczy czesto go zawodzily, ale na swoje uszy mogl liczyc zawsze.
Ale tej nocy - najdluzszej, jaka kiedykolwiek przezyl - Farid nasluchiwal na darmo. Smolipaluch nie wrocil. Kiedy ponad wzgorzami zaczelo switac, Farid poszedl do wiezniow, zeby im dac wody, troche suchego chleba i pare oliwek. 357
-Chodz, Faridzie, rozwiaz nas! - powiedzial Czarodziejski Jezyk, kiedy chlopiec wsunal mu do ust kawalek chleba. - Smolipa-luch juz dawno powinien byc z powrotem, wiesz o tym dobrze. Farid milczal. Jego uszy lubily glos Czarodziejskiego Jezyka. Ten glos zwabil go tu z innego, nedznego zycia. Ale Farid jeszcze bardziej lubil Smolipalucha, sam nie wiedzial dlaczego. A Smolipaluch wyraznie mu przykazal, ze ma pilnowac wiezniow, nie bylo mowy o zadnym rozwiazywaniu.
-Posluchaj, jestes przeciez madrym chlopcem - odezwala sie kobieta. - A wiec sprobuj ruszyc glowa. Czy chcesz tu siedziec, az nas znajda ludzie Capricorna? To bylby dopiero widok: chlopiec pilnujacy dwojki spetanych doroslych, ktorzy nie moga nawet ruszyc reka, zeby mu pomoc. Mieliby niezly ubaw.
Zaraz, jak ona sie nazywa? Eli-nor. Farid nie mogl zapamietac tego imienia. Ciazylo na jezyku jak kamien. Brzmialo jak imie czarodziejki z odleglego swiata. Kobieta napawala go lekiem, patrzyla na niego jak mezczyzna, bez cienia strachu, a jej glos potrafil brzmiec donosnie i gniewnie jak glos lwa...
-Musimy udac sie do wsi, Faridzie - rzekl Czarodziejski Jezyk. - I dowiedziec sie, co sie stalo ze
Smolipaluchem i gdzie jest moja corka.
Ach tak, ta dziewczyna... dziewczyna z jasnymi oczami, okru-chami nieba, ktore spadly z gory i zaplataly sie pomiedzy czarne rzesy. Farid grzebal patykiem w ziemi. Obok jego bosej stopy mrowka dzwigala okruch chleba o wiele wiekszy od niej samej.
-Moze on nie rozumie! - odezwala sie Elinor. Farid podniosl glowe i spojrzal na nia ze zloscia.
-[link widoczny dla zalogowanych]
rozumiem!
Od poczatku wszystko rozumial, jakby nigdy w zyciu nie slyszal innego jezyka. Przypomnial sobie czerwony kosciol. To Smolipaluch powiedzial mu, ze to jest kosciol, Farid nigdy przedtem nie widzial takiej budowli. Przypomnial sobie tez 358
mezczyzne z nozem. W jego dawnym zyciu bylo wielu takich mezczyzn. Kochali swoje noze i wyczyniali nimi straszne rzeczy.
-Uciekniesz, kiedy cie rozwiaze? - Farid spojrzal niepewnie na Czarodziejskiego Jezyka.
-Nie uciekne. Czy myslisz, ze zostawie moja corke tam na dole? Z Basta i Capricornem? Basta i Capricorn. Tak, tak wlasnie brzmialy ich imiona. Czlowiek z nozem i czlowiek z oczami jak woda. Rozbojnik, morderca... Farid wiedzial o nim wszystko. Smolipaluch wiele mu opowiadal, kiedy wieczorami siadali przy ognisku. Nawzajem opowiadali sobie ponure historie, chociaz obaj pragneli szczesliwych zakonczen. A tymczasem ich obecna historia stawala sie z dnia na dzien coraz mroczniejsza.
-Lepiej bedzie, jak pojde sam. - Farid wbil patyk w ziemie tak mocno, ze pekl mu w rekach. - Mam wprawe w zakradaniu sie do obcych wiosek, obcych palacow, domow... to bylo moje zadanie, wtedy, wiesz... Czarodziejski Jezyk skinal glowa.
-Zawsze wysylali mnie - ciagnal Farid. - Kto by sie bal takiego malego chudzielca? Moglem wszedzie spokojnie weszyc, nie wzbudzajac podejrzen. [link widoczny dla zalogowanych]
sie zmieniaja straze? Jaka jest najlepsza droga ucieczki? W ktorym domu mieszka najbogatszy w calej miejscowosci czlowiek... Jak im sie poszczescilo, dawali mi sie porzadnie najesc, a jak cos nie wyszlo, dostawalem baty.
-Od kogo? - nie rozumiala Elinor.
Post został pochwalony 0 razy
|
|